czwartek, 6 grudnia 2012

Pierwszy post, czyli początek :) Czapki, szale, kominy, skarpetki czyli debiut początkującej dziewiarki

No i się zaczęło. Może nie dziś, ale już rok temu, 1 listopada 2011 roku. A dziś pierwszy Mikołajkowy post. 

Moja miłość życia powiedziała mi przez telefon, że chciałby abym zrobiła dla niego ciepłe skarpetki. No więc wzięłam się do pracy. Kiedyś w szkole podstawowej nauczyłam się nabierać oczka, oraz robić prawe i lewe. Kupiłam zatem pierwszą włóczkę, i zaczęłam robić pierwsze wzory na drutach.... dżersej, ryżowy, patentowy itd. się dziergało.... W między czasie, ukochany zmienił zdanie i poprosił o czapkę. No i wtedy dopiero się zaczęło. Ile razy to ja ją prułam. O matko.... aż mnie kręgosłup bolał od siedzenia a głowa od myślenia. Po długim czasie, przyszła na świat melanżowa czapeczka. Radość niesamowita, ale jak teraz na nią patrzę, to zdjęciami nie będę się chwalić. Potem sweterek dla babci, którego też nie pokażę, ale babcia jest bardzo zadowolona i nosi, szczególnie teraz przy dużych mrozach. W wakacje ruszyła praca nad skarpetkami. Powstały 3 pary, nawet ładnie wyglądały, ale z potrzeby ciepła szybko się ulotniły a zdjęć nie zdążyłam zrobić. Ostatnie swoje prace jakie wykonałam przedstawiam poniżej....:)


Niedawno mam poprosiła o czapkę, kupiła sama włóczkę Puchata Kotka, kolor turkusowy. Oj ciężko się z niej robiło. 100 % akryl, aż trzeszczał :D A dobitny kolor, sprawiał, że wzrok ślepemu przywracało..:) Ot co powstało...

  Do czapki komin, bo chciałam koniecznie zapomnieć o tej włóczce....

Podczas odbioru pracy, mam narzekała, że za gruba, ( no cóż taką włóczkę kupiła) ale za 4 dni przyszły mrozy i przeprosiła warkoczowy komplecik. I taka to historia.


Kolejne moje dzieło to również czapka, ale dla brata. Włóczka Puchatek, 100 % anilana. Czarna, wzorek w kratkę. Jeszcze nie mierzona przez obdarowanego, ale mam nadzieję, że będzie pasować. Duża czapa na dużego człowieka...

No i czas na moją czapunię. Włóczka Katia Azteca. Cieplutka, milutka i dobrze się nosi. Zrobiona przed pierwszymi jesiennymi mrozami. Ależ się cieszyłam, bo pierwsza rzecz na drutach zrobiona dla siebie. 



Zostało się włóczki i zamarzył się komin. Niestety dużo jej nie było, i trzeba czekać na przesyłkę...


Podobnie jest z tym szalem. Grubym, cieplutkim, mięsistym = czyli wzór patentowy. Włóczka Cheval Blanc, już 2 motki zniknęły, czekamy...



A teraz nadchodzą święta. Prezenty, projekty, wszystko w głowie siedzi i spokoju nie daje. Na jakiś czas odkładam druty, tzn do czasu  nabycia nowych zapasów oraz zakończenia mojej edukacji. Czas pisać magisterkę. A najgorsze jest to, że druty mną zawładnęły... nie mogę przestać myśleć o tym co można zrobić. Poziom trudności wzrasta, bo zwykłe wzory już nie zadowalają. I jak tu pisać o wychowaniu morskim...




9 komentarzy:

  1. Pięknie dziergasz, już jestem Twoim obserwatorem. Zapraszam do mnie po odpowiedz na Twoje pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj! Widzę, że wpadłaś na dobre :-) Szczególnie podoba mi się czapeczka dla brata - prawdziwie męska rzecz! Ja do drutów jakoś wciąż nie mogę się przekonać... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no wpadłam... do drutów się przekonałam, bo miałam z nimi w szkole i w domu do czynienia. Niestety w przeciwieństwie do Ciebie, nie mogę przekonać się do szydełka... tzn. nie mam blisko osoby, która na nim robi. Niedawno byłam na krótkim spotkaniu, gdzie się nauczyłam robić słupki i półsłupki. Tak na początek... Może jak "dojdę do siebie" ruszę również na podbój szydełka, bo bardzo chciałabym sama zrobić serwetki i obrus na stół :)

      Usuń
  3. Widzę, że nie tylko ja koniec roku potraktowałam jako rozpoczęcie nowego :-) Zawsze chciałam nauczyć się na drutach ale mam do tego 2 lewe ręce :-) życzę powodzenia w blogowaniu i zapraszam do siebie http://fusikowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. koniec roku to czas na podsumowania, a tworzenie tego bloga to taki stres... ehhh z miłą chęcią się u Ciebie rozgoszczę :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Twoje dzierganie! Dla mnie druty to wciąż wielka tajemnica :) Po urodzeniu synka próbowałam się do nich przekonać, ale... jednak szycie na maszynie to było "to" :) Tobie jednak gratuluję i zapraszam do mnie po wyróżnienie Liebster Blog :) I życzę też wielu przespanych nocy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję za komentarz i wyróżnienie, choć mój blog pozostawia wiele do życzenia:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha ha moje pierwsze kroki z włóczką i drutami też były w szkole,ale jako nastolatka zrobiłam pierwsze sweterki dla siebie, póżniej dzieciaczkom,sweterki śpiochy,a mój pierwszy syn dostał cały komplecik dla niemowlaka.Potem wnóczki dostały odemnie kompleciki ,teraz jedynie skarpetki robię.Z czapkami zawsze miałam problem jakoś mi nie wychodziły.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja uprzejme mam pytanie -- na drutach jakiej grubości dziergać z anilany"puchata kotka"

    OdpowiedzUsuń